W Wawrze pojawił się kolejny
pomnik! Jest to tablica upamiętniająca przełożoną warszawskiej prowincji
Zgromadzenia Sióstr Świętego Feliksa z Kantalicjo (1938-1946), matkę Marię
Symplicytę Nehring oraz siostry z tego zgromadzenia i ich wojenną postawę. Tablicę
odsłonięto 24 kwietnia 2022 roku. Sfinansowało ją Oddziałowe Biuro
Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie. Razem
z felicjankami i dzielnicą Wawer, Biuro sfinansowało również wystawę plenerową „Wy
macie być opoką dla przyszłości”. Ponadto leśna aleja, łącząca teren klasztoru
z dzielnicą Wesoła, ponownie otrzymała nazwę Alei Matki Symplicyty.
Działalność felicjanek z lat 1939-1944
była po wielokroć wspominana, ale czy przypisujemy jej właściwą rangę i
znaczenie? We wrześniu 1939 roku tłumy mieszkańców stolicy uciekały ze swojego
miasta. Część z nich znalazła się na szosie lubelskiej. Idących uchodźców
nękali niemieccy lotnicy. Panowało ogromne zamieszanie. Byli zabici i ranni. I
wtedy bramy swego wybudowanego kilka lat przed wojną klasztoru na Glinkach
(dzisiejszy Marysin Wawerski), otworzyły felicjanki. Każdego dnia w jego
podziemiach znajdowało schronienie do 200 osób. Trzeba ich było nakarmić i
zapewnić im nocleg. Siostry stanęły na wysokości zadania. W ich opowieściach z
tych dni pojawia się „cud matki Symplicyty” - kiedy opustoszała już spiżarnia,
przełożona poleciła ugotować zupę z resztek i osobiście stanęła do jej
wydawania. Podobno wystarczyło dla wszystkich… Wobec rosnącej liczby rannych i
poszkodowanych, palącą sprawą stało się stworzenie szpitala polowego.
Prowizoryczny szpital powstał przy szosie lubelskiej. Matka Symplicyta
oddelegowała do niego dziesięć sióstr. Drugi szpital felicjanki zorganizowały i
prowadziły w klasztornej szopie. Pielęgnowały rannych cywilów i żołnierzy. Aby
zapobiec katastrofie humanitarnej i panice, wzięły się, wspólnie z ochotnikami,
za grzebanie zabitych i zmarłych.
Po
zajęciu Wawra przez oddziały niemieckie, rozpoczęła się trudna okupacyjna
codzienność. Wraz z nią pojawiły się też nowe wyzwania. Felicjanki prowadziły
działalność edukacyjną. W tutejszej szkole powszechnej „przemycano” zakazane
przedmioty: polską literaturę, historię i geografię. Zorganizowano szkołę gospodarstwa
domowego. Pod jej szyldem ukryły się: tajne gimnazjum, liceum humanistyczne
oraz komplety maturalne. Odwołując się do wspomnień: „(…) przez 3 godziny
dziewczęta obierały ziemniaki na obiad dla kuchni. Instruktorka wyznaczała
jedną z nas na lektorkę. (…) Instruktorka podsuwała nam: Sienkiewicza,
Żeromskiego, Prusa, Zofię Kossak. (…) Między
zajęcia gospodarcze były wplatane przedmioty trudne, zakazane: łacina, historia
geografia, język polski, matematyka, fizyka, chemia. (…) Czasem
odwiedzały nas wizytacje. Władze oświatowe widząc nas w pracowni, pochylone nad
maszynami do szycia, były zachwycone. Ani pomyśleli, że przed chwilą wyszedł od
nas profesor od łaciny (…). W podziemiach klasztoru świętowano
również patriotyczne rocznice. Funkcjonował tu młodzieżowy teatr. Wystawiono „Dziady”,
„Balladynę” i „Wesele”. W 1940 udzielono
pomocy Januszowi Korczakowi, który w pobliskiej „Różyczce” starał się urządzić
kolonie dla dzieci z prowadzonego przez siebie Domu Sierot. Z czasem coraz
więcej żydowskich dzieci pojawiało się w przyklasztornym sierocińcu. Felicjanki
wspierały też liczne inicjatywy Gminy Wawer. W dowód wdzięczności, w 1941 roku,
wójt Stanisław Krupka przekazał zakonnicom ufundowany przez lokalną społeczność
krucyfiks. Z kolei w 1943 roku odbyła się uroczystość mianowania patronem Wawra
świętego Wawrzyńca. Okolicznościowy, pełen symboliki portret nowego patrona,
wykonał malarz Wacław Piotrowski. Obraz był prezentowany w kruchcie
klasztornego i zarazem parafialnego kościoła jeszcze przez dziesięciolecia.
W trudnych dniach powstania
warszawskiego i walk radziecko-niemieckich o miejscowości gmin Falenica i Wawer
(sierpień-wrzesień 1944), powtórzyła się sytuacja z roku 1939. Rzesze
potrzebujących znalazły schronienie w klasztornych podziemiach. Uruchomiono
powstańczy szpital. W listopadzie 1944 roku kościół, klasztor i ich okolice dostały
się pod silny ostrzał artylerii niemieckiej. Matka Symplicyta musiała podjąć decyzję
o wysadzeniu w powietrze 80-metrowej kościelnej wieży. Zadanie wykonali
saperzy-kościuszkowcy. Udziałem przełożonej było jeszcze wiele innych, trudnych
decyzji. Swoją niezłomną postawę przypłaciła swego czasu kilkutygodniowym pobytem (październik-grudzień
1942) w hitlerowskim więzieniu na Pawiaku. Po wojnie, jako obywatelka USA, stała
się persona non grata dla władz komunistycznych.
Nowy pomnik, sam w sobie
niezbyt imponujący, stanowi kolejny element lokalnej „infrastruktury pamięci”
(jej głównym tworem była do tej pory grota Matki Bożej z Lourdes, spojona z fragmentów
gruzu ze zburzonej w 1944 roku wieży i fragmentów łusek niemieckich pocisków
artyleryjskich).
Będzie przypominał o trudnych czasach, w których marysiński
klasztor był duchowym centrum całego Wawra. Czy będzie to jednak przypomnienie
skuteczne? Fakt ukrycia tablicy wewnątrz klasztornych murów rodzi w tej kwestii
wątpliwości…
Fotografie pochodzą z różnych zasobów Intenetu, w tym ze strony www,felicjanki.waw.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz